Turcja z Logostour 29.05-10.06.2011
29.05.2011
Stało się, odwiedziłem Turcję. W planach wakacyjnych miała być trasa Jordania - Syria - Liban, ale w związku z tym co obecnie dzieje się w tym regionie pozostała Turcja i nie żałuję, że odwiedziłem ten bardzo piękny kraj :)
Po opowieściach znajomej, która była z LogosTurem na objazdówce po Egipcie + rejsem. Była z tej wycieczki bardzo zadowolona. Stwierdziłem, że z tym właśnie biurem chcę zwiedzić to państwo.
Poszperałem trochę w internecie ale nie znalazłem praktycznie żadnych informacji o tym biurze, nikt nie opisywał żadnych wycieczek jedynie krótkie wzmianki.
Z wycieczki jestem zadowolony w 95%, a dlaczego tylko 95% to opiszę poniżej :)
Największy zgrzyt to bus oraz lunche na które nas zawożono, ale po kolei.
Bus to największa porażka tej wycieczki, w związku z tym że było 19 uczestników + pilotka bardzo sympatyczna Pani Barbara + kierowca i przewodnik Turecki jeździliśmy małym busikiem.
Samochód bardzo mały, przystosowany raczej do postury Azjatów a nie dla Europejczyków nie dość że wyższych to i szerszych :)
Taki samochód w żadnym wypadku nie nadaje się na tak długie przejazdy dochodzące do 700km dziennie.
Praktycznie cały czas przemierzaliśmy górzyste tereny, gdzie samochód nie dawał rady na podjazdach bo prędkość 35km/h to żadna prędkość, w porywach nasza "biała strzała" uzyskiwała 102km/h ale to z górki i przy dobrym wietrze :)
Było można wyczuć że samochód się męczył i to bardzo (nie jestem znawcą samochodowym ale pracę silnika jestem w stanie rozpoznać), to prawda że normalny autobus niebył by w stanie pomieścić się w mniejszych uliczkach czy to w Stambule czy innym mieście, ale powinni jednak dać wygodniejszy bus również z większym bagażnikiem.
Pojawił się problem z zapakowaniem bagaży, zawsze nie mieścił się przynajmniej jeden i jechał z nami między siedzeniami.
Druga rzecz i najważniejsza rzecz dla mnie to jedzenie, a dokładnie miejsca na które byliśmy zawożeni na lunch. Moim zdaniem i nie tylko moim to wielka porażka. Zbieranina wycieczek gdzie płaciło się powiedzmy 15 lirów i jadło się tyle ile się chciało, ale czy na tym powinno polegać kulinarne poznawanie kraju - chyba nie!.
Po 3 takich posiłkach nie dość że niesmacznych, jak i dość monotonnych bo praktycznie co miejsce to to samo, moi współtowarzysze wycieczki zbuntowali się do tego stopnia że nie chcieli wysiąść z autokaru.
Część osób poszła jedynie na çay (herbata) czy kawę - kilka osób przypartych do muru skorzystało z tego posiłku (brak w okolicy innego miejsce do kupienia czegokolwiek do przegryzienia).
Pani pilotka poinformowała przewodnika tureckiego, że nie chcemy zatrzymywać się w takich miejscach. Odpowiedź jego na nasze żądania była taka, cyt. "to dla naszego dobra (zdrowia), w innych miejscach moglibyśmy się struć ;)".
Po tych naszych "buntach", dostaliśmy kilka razy czas wolny jakieś 40-60 min na to aby każdy mógł zrobić co chciał z czasem wolnym, pójść na zakupy czy coś zjeść.
Niestety zapewnienia tureckiego przewodnika, że miejsca stołowania się jak i posiłki w hotelach są bezpieczne okazały się nieprawdą, na wycieczce zatruło się jakieś 5 osób z czego 2 odwiedziły szpital w Kusadasi + 1 złamała rękę.
Pani która złamała rękę dnia 7 w Pamukkale - na przepięknych tarasach (uwaga na górze glony i bardzo ślisko, ale niżej już jest dobrze i spokojnie można chodzić), nikt nie spodziewał się że będzie to duży problem.
Jak łamać rękę to nie w Turcji, niby kraj nowoczesny bardzo europejski, ale jak można wytłumaczyć to że w szpitalu i to sporych rozmiarów brak jest bandaża nie mówiąc o tym, że nie ma żadnego dyżurującego lekarza a tym bardziej ortopedy który udzielił by Pani pomocy :(
Po dłuższym czasie bandaż się znalazł, opatrunek został założony wzmocnieniem była jakaś tekturka - nie ma to jak turecka medycyna!
Nie było żadnego rentgena nic, drugi dzień znaleźliśmy uniwersytet medyczny gdzie po rentgenie okazało się, że Pani ma złamaną rękę z przemieszczeniem, nastawianie ręki i gips który później okazał źle się założony bo powoli zaczęły sinieć tej Pani palce!.
Dopiero 11 dnia w Safranbolu pilotka wycieczki pojechała do pobliskiego szpitala (tak mi się wydaje że był to szpital) gdzie ponownie została opatrzona poszkodowana oraz poprawiony gips.
Dopiero po 5 dniach został, mam nadzieję porządnie założony gips. Czy wszystko dobrze zostało zrobione (złożone) okaże się w Polsce.
Jedynie miejsce gdzie można chorować to Kusadasi, lekarz po pacjentów przyjechał do hotelu, a później ich zabrał do szpitala, jedna osoba spędziła całą dobę w szpitalu. Dobra obsługa tylko dlatego, że to miasto portowe, przypływają tam olbrzymie wycieczkowce z Anglikami jak i Niemcami jak i innymi narodowościami, ale tak mi się zdaje tych pierwszych jest najwięcej.
Co do hoteli, mam kilka uwag, nie ma co patrzeć na "gwiazdki", najgorszy moim zdaniem hotel było w Stambule, a dlaczego - bo dostałem pokój w "studni" gdzie w odległości max 3m od okna miałem skierowanych około 10 klimatyzatorów, które przez całą noc buczały i to tak że nie spałem całą noc.
Następnego dnia czekała mnie najdłuższa podróż do przebycia podczas 2 tygodni - coś ponad 600km, dzień zacząłem od bólu głowy :(.
Wiem że hotel, na takich objazdówkach to jedynie na sen i nie wymagam jakiś wielkich wygód ale jednak chciałbym się wyspać, chyba nie żądam zbyt wiele :).
Pomijając te niedociągnięcia Turcja to naprawdę piękny kraj, niesamowite widoki, porządne drogi, bardzo dobre jedzenie o które trzeba "walczyć" przynajmniej na tej wyciecze :)
Wszędzie uśmiechnięci ludzie, nie nachalni sprzedawcy tak jak to bywało w Egipcie.
Czy pojadę na następną wycieczkę z Logosturem, dobre pytanie nie wiem, będę musiał się porządniej zastanowić.
Spodziewałem się więcej po tym biurze, nie jest to najtańsze biuro ale program ma naprawdę bardzo rozbudowany i zróżnicowany tylko szkoda że te niedociągnięcia psują całość.
Koniec tego narzekania czas na opis poszczególnych miejsc jak i całego programu.
Po opowieściach znajomej, która była z LogosTurem na objazdówce po Egipcie + rejsem. Była z tej wycieczki bardzo zadowolona. Stwierdziłem, że z tym właśnie biurem chcę zwiedzić to państwo.
Poszperałem trochę w internecie ale nie znalazłem praktycznie żadnych informacji o tym biurze, nikt nie opisywał żadnych wycieczek jedynie krótkie wzmianki.
Z wycieczki jestem zadowolony w 95%, a dlaczego tylko 95% to opiszę poniżej :)
Największy zgrzyt to bus oraz lunche na które nas zawożono, ale po kolei.
Bus to największa porażka tej wycieczki, w związku z tym że było 19 uczestników + pilotka bardzo sympatyczna Pani Barbara + kierowca i przewodnik Turecki jeździliśmy małym busikiem.
Samochód bardzo mały, przystosowany raczej do postury Azjatów a nie dla Europejczyków nie dość że wyższych to i szerszych :)
Taki samochód w żadnym wypadku nie nadaje się na tak długie przejazdy dochodzące do 700km dziennie.
Praktycznie cały czas przemierzaliśmy górzyste tereny, gdzie samochód nie dawał rady na podjazdach bo prędkość 35km/h to żadna prędkość, w porywach nasza "biała strzała" uzyskiwała 102km/h ale to z górki i przy dobrym wietrze :)
Było można wyczuć że samochód się męczył i to bardzo (nie jestem znawcą samochodowym ale pracę silnika jestem w stanie rozpoznać), to prawda że normalny autobus niebył by w stanie pomieścić się w mniejszych uliczkach czy to w Stambule czy innym mieście, ale powinni jednak dać wygodniejszy bus również z większym bagażnikiem.
Pojawił się problem z zapakowaniem bagaży, zawsze nie mieścił się przynajmniej jeden i jechał z nami między siedzeniami.
Druga rzecz i najważniejsza rzecz dla mnie to jedzenie, a dokładnie miejsca na które byliśmy zawożeni na lunch. Moim zdaniem i nie tylko moim to wielka porażka. Zbieranina wycieczek gdzie płaciło się powiedzmy 15 lirów i jadło się tyle ile się chciało, ale czy na tym powinno polegać kulinarne poznawanie kraju - chyba nie!.
Po 3 takich posiłkach nie dość że niesmacznych, jak i dość monotonnych bo praktycznie co miejsce to to samo, moi współtowarzysze wycieczki zbuntowali się do tego stopnia że nie chcieli wysiąść z autokaru.
Część osób poszła jedynie na çay (herbata) czy kawę - kilka osób przypartych do muru skorzystało z tego posiłku (brak w okolicy innego miejsce do kupienia czegokolwiek do przegryzienia).
Pani pilotka poinformowała przewodnika tureckiego, że nie chcemy zatrzymywać się w takich miejscach. Odpowiedź jego na nasze żądania była taka, cyt. "to dla naszego dobra (zdrowia), w innych miejscach moglibyśmy się struć ;)".
Po tych naszych "buntach", dostaliśmy kilka razy czas wolny jakieś 40-60 min na to aby każdy mógł zrobić co chciał z czasem wolnym, pójść na zakupy czy coś zjeść.
Niestety zapewnienia tureckiego przewodnika, że miejsca stołowania się jak i posiłki w hotelach są bezpieczne okazały się nieprawdą, na wycieczce zatruło się jakieś 5 osób z czego 2 odwiedziły szpital w Kusadasi + 1 złamała rękę.
Pani która złamała rękę dnia 7 w Pamukkale - na przepięknych tarasach (uwaga na górze glony i bardzo ślisko, ale niżej już jest dobrze i spokojnie można chodzić), nikt nie spodziewał się że będzie to duży problem.
Jak łamać rękę to nie w Turcji, niby kraj nowoczesny bardzo europejski, ale jak można wytłumaczyć to że w szpitalu i to sporych rozmiarów brak jest bandaża nie mówiąc o tym, że nie ma żadnego dyżurującego lekarza a tym bardziej ortopedy który udzielił by Pani pomocy :(
Po dłuższym czasie bandaż się znalazł, opatrunek został założony wzmocnieniem była jakaś tekturka - nie ma to jak turecka medycyna!
Nie było żadnego rentgena nic, drugi dzień znaleźliśmy uniwersytet medyczny gdzie po rentgenie okazało się, że Pani ma złamaną rękę z przemieszczeniem, nastawianie ręki i gips który później okazał źle się założony bo powoli zaczęły sinieć tej Pani palce!.
Dopiero 11 dnia w Safranbolu pilotka wycieczki pojechała do pobliskiego szpitala (tak mi się wydaje że był to szpital) gdzie ponownie została opatrzona poszkodowana oraz poprawiony gips.
Dopiero po 5 dniach został, mam nadzieję porządnie założony gips. Czy wszystko dobrze zostało zrobione (złożone) okaże się w Polsce.
Jedynie miejsce gdzie można chorować to Kusadasi, lekarz po pacjentów przyjechał do hotelu, a później ich zabrał do szpitala, jedna osoba spędziła całą dobę w szpitalu. Dobra obsługa tylko dlatego, że to miasto portowe, przypływają tam olbrzymie wycieczkowce z Anglikami jak i Niemcami jak i innymi narodowościami, ale tak mi się zdaje tych pierwszych jest najwięcej.
Co do hoteli, mam kilka uwag, nie ma co patrzeć na "gwiazdki", najgorszy moim zdaniem hotel było w Stambule, a dlaczego - bo dostałem pokój w "studni" gdzie w odległości max 3m od okna miałem skierowanych około 10 klimatyzatorów, które przez całą noc buczały i to tak że nie spałem całą noc.
Następnego dnia czekała mnie najdłuższa podróż do przebycia podczas 2 tygodni - coś ponad 600km, dzień zacząłem od bólu głowy :(.
Wiem że hotel, na takich objazdówkach to jedynie na sen i nie wymagam jakiś wielkich wygód ale jednak chciałbym się wyspać, chyba nie żądam zbyt wiele :).
Pomijając te niedociągnięcia Turcja to naprawdę piękny kraj, niesamowite widoki, porządne drogi, bardzo dobre jedzenie o które trzeba "walczyć" przynajmniej na tej wyciecze :)
Wszędzie uśmiechnięci ludzie, nie nachalni sprzedawcy tak jak to bywało w Egipcie.
Czy pojadę na następną wycieczkę z Logosturem, dobre pytanie nie wiem, będę musiał się porządniej zastanowić.
Spodziewałem się więcej po tym biurze, nie jest to najtańsze biuro ale program ma naprawdę bardzo rozbudowany i zróżnicowany tylko szkoda że te niedociągnięcia psują całość.
Koniec tego narzekania czas na opis poszczególnych miejsc jak i całego programu.